Dziewiąty Etap, Ela, Ania, Agata, Piotr i ja (Małgorzata Ciszewska-Korona). Jechałyśmy do Hiszpanii wiedząc że to trudny etap – góry. Nas dzielnych dziewczyn po onkologicznych przejściach góry nie przerażały , przecież będzie błękitne niebo i słońce. Listopad miał nas przywitać słońcem, a temperatury miały być w sam raz do jazdy na rowerze. Pierwszy dzień było bosko słoneczko, zachwyt nad sadami pełnymi mandarynek, granatów, pomarańczy, wieczorem pojawił się wiatr. Jechaliśmy 12 dni pokonałyśmy prawie 700 km, takich pięknych dni jak ten pierwszy było TRZY. Same góry to pikuś, ale góry plus wichury ( aby zjechać z górki trzeba pedałować ), plus ulewa, śnieg, grad, tego nikt nawet Hiszpanie się nie spodziewali. Mokre mieliśmy buty, spodnie kurtki, głowy deszcz i chłód dostawała się wszędzie. Ale nasze serca, humory były gorące, często na naszych ustach pojawiały się piosenki (dobrze że wiatr zagłuszał bo nie zawsze trafiałyśmy w odpowiednią melodię). Kiedy deszcz przestawał padać to okazało się że nasza droga prowadzi przez glinę. A ona nadaje się tylko do lepienia, zalepiania wszystkiego i do unieruchamiania rowerów. W czasie takich wyzwań ratunkiem był śmiech, czasem przez łzy, ale zawsze wiedziałyśmy, że możemy liczyć na siebie. W każdym z nas w czasie naszego obfitego
w przygody etapu obudziły się dzieci, ciekawe świata i otwarte na drugiego człowieka. Zachwycał krajobraz, przyroda, architektura zupełnie inna niż w Polsce, nowe smaki i zapachy. Zgodnie stwierdziliśmy, że dawno się tak dużo nie śmiałyśmy. Każdego dnia gdy kładłyśmy się spać i wspominalismy nasze przygody śmialiśmy się (wcale nie miałyśmy ochoty na sen). Budziłyśmy się ze śpiewem na ustach ruszałyśmy w drogę – z deszczową piosenką. Nie zamieniła bym tego etapu na żaden inny i tylko z nimi pojadę na koniec świata albo i w kosmos.
Ela Bielska
Trzynaście trudnych, pełnych wyzwań (i tych fizycznych i tych psychicznych) dni. Każdy kolejny dzień przynosił sprawdzenie siebie i utwierdzał w przekonaniu – dasz radę. Obecność Ani, Agaty, Małgosi, Piotra sprawiała, ze trudności zamieniały się w radość
i optymizm. Czy było załamanie – jedno, kiedy świetny 3 kilometrowy zjazd okazał się pomyłką i trzeba było wrócić pod górę, a to kolejny ciężki dzień. Pomyślałam wtedy, że to bez sensu, tak nie możne być, za dużo jak na osoby po chorobie. Przeszło i już się nie powtórzyło. Każdego wieczoru przychodziła refleksja – to naprawdę się dzieje, to niesamowite, tyle trudów, przeszkód (choćby pogodowych), a ja podejmuję wyzwanie. Niesamowita satysfakcja, doświadczenie i moc.
Agata Szajna
Wyprawa Rolling2Zwrotnik była dla mnie fantastyczną przygodą, powrotem do czasów studenckich. Podobała mi się przemyślana formuła projektu, ciekawa trasa oraz wspaniali ludzie. Moja ekipa stworzyła znakomite relacje między sobą. Jazda rowerem po malowniczych ścieżkach, drogach pozwoliła mi na bezpośrednie obcowanie z naturą. Aktywna, dosyć długa wyprawa Rolling2Roling była dla mnie wyzwaniem, ale jednocześnie doskonałym wypoczynkiem. Jestem teraz silniejsza i naładowana pozytywną energią.
Ania Zalewska
Na naszym 9 etapie działo się dużo. Choć pojechałam do słonecznej Hiszpanii zastała nas jakaś Syberia.Wiatr który wypruwał resztki sił. Deszcz który moczył nasze buty i nogi. To pogoda – taka była, ale za to humory dopisywały. Byliśmy dla siebie wsparciem i to nas trzymało. Nasz etap był długi, trudny, wymagający, ale z tą ekipą następny mogłabym zacząć choćby dziś.